Spojrzałam się na basiora. Moją uwagę przykuły jego zielone oczy.
-Piękne - wymamrotałam.
-Co ? - spytał odwracając łeb w moją stronę.
-Gwiazdy - zrobiłam unik.
-Masz racje. Widzisz tamte?- wskazał łapą na kilka gwiazd.- To konstelacja Wielki Wóz.
-Chciałam Cię jeszcze przeprosić.
-No więc słucham.
-Nie powinnam była wychodzić ale czułam że muszę. Coś mnie ciągnęło do lasu.
Nastała chwila ciszy. Nagle zauważyłam że coś się poruszyło za drzewami. Już chciałam iść zobaczyć co to takiego lecz basior zastąpił mi drogę.
-Jesteś zbyt ciekawska. To był tylko mały dzik. Czyżby węch ci szwankował?
-Z moim węchem wszystko jest okej - usiadłam naburmuszona.
-Tylko żartowałem.
-Kiepskie te twoje żarty.
-Czyli znasz lepsze?- zapytał z uśmiechem.
-Może - odwzajemnilam uśmiech.- Niedługo zrobi się jasno.
-Skąd wiesz? - spytał mimo że on też napewno dobrze o tym wiedział.
-Ptaki zaczynają śpiewać. Długo przemierzałam tutejsze lasy i kilka razy napotkałam te ptaki.
-Rozumiem - powiedział rozbawiony.
-Co cię tak śmieszy?
-Nazywają się skowronki. Nie ma w nich nic wyjątkowego. Ale masz racje zwiastują nowy dzień.Poczułam lekkie ukucie w brzuchu.
-Nic ci nie jest? - spytał
-Nie tylko... -złapałam trochę powietrza - Jak się goi to bardziej boli niż jak się oberwie.
Kaminari uśmiechnął się.
-Następnym razem uważaj na siebie.
Kaminari ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz